Jest sobota, u nas pada deszcz.
Jest okropnie mokro i pochmurno.
Na ożywienie takich dni piekę niekiedy
ciasto, babeczki, albo jakieś inne łakocie.
Kilka miesięcy temu, na moim kulinarnym
blogu umieściłam przepis na słodkie,
maślane bułeczki. Wykorzystując pudełko
po kocich przysmakach, wycięłam łebki.
Zakochane kotki podbiły serca wszystkich.
Upiekłam je też wczoraj. Pychotka, po prostu :)
Składniki:
* 600 g przesianej mąki pszennej (u mnie tortowa),
* 40 g miałkiego cukru,
* 50 g niesolonego masła,
* 20 g świeżych drożdży,
* 2 jajka,
* 240 ml mleka,
* pół łyżeczki cukru,
* opakowanie cukru waniliowego (niekoniecznie).
Kruszonka:
* 55 g miękkiego masła,
* 55 g przesianej mąki pszennej,
* 55 g miałkiego cukru.
Wykonanie:
Drożdże rozpuściłam w odrobinie ciepłego (nie gorącego) mleka,
dodałam łyżkę cukru, odstawiłam do wyrośnięcia.
Pozostałe mleko lekko podgrzałam, rozpuściłam w nim masło,
dodałam cukier i cukier waniliowy. Wbiłam jajka, roztrzepałam
dokładnie trzepaczką. Wlałam zaczyn i wsypałam mąkę.
Wymieszałam drewniana łyżką.
Na stolnicy posypanej mąką porządnie wyrobiłam ciasto.
Przełożyłam do miski, przykryłam ściereczką i odstawiłam
do wyrośnięcia. Po pewnym czasie ciasto podwoiło swoją
objętość - wtedy, zagniotłam je raz jeszcze.
Rozwałkowałam na grubość około pół centymetra, wycięłam
kocie łebki oraz serduszka.
Poukładałam na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia
i zostawiłam na pól godziny by odpoczęły i wyrosły.
Następnie posmarowałam rozmąconym jajkiem i obsypałam
cukrem kryształem.
Piekłam 15 - 20 minut w piekarniku rozgrzanym do 195°C.
Jeśli chcielibyście, zamiast cukru kryształu, posypać koteczki
kruszonką, należy masło, cukier i mąkę zagnieść razem.
Powstaną mniejsze lub większe okruszki, którymi
po posmarowaniu jajkiem posypuje się ciasto.
Dla chętnych link do bułeczek z kruszonką,
sporządzonych według tego przepisu.
Nie wiem, na czym to polega i dlaczego tak sie dzieje, ale NIE WYCHODZI MI CIASTO DROZDZOWE w zadnej postaci. Probowalam z drozdzami swiezymi, suszonymi, trzymalam cieplo jak trzeba, wszystko wedlug regul. Zawsze wychodzi nalesnik, nie rosnie i juz. Zrezygnowalam wiec na zawsze z samodzielnego pieczenia i zajadam sie u znajomych i rodziny.
OdpowiedzUsuńCiekawe... Nie mam pojęcia dlaczego
Usuńtak się dzieje.
Moja siostra mówi dokładnie to samo,
że drożdżowe nie wychodzi i koniec.
Mnie z kolei rośnie jak dzikie
i często z jednej porcji wychodzą dwie
a przynajmniej półtora :)
Bardzo smakowicie wygląda. Może spróbuje ale nie wiem czy mi się uda - podobno jak u Pantery nie wychodzi mi ciasto drozdzowe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Może ktoś znajomy zrobi
Usuńi zaprosi na degustację :)
To zawsze jakieś wyjście :)))
ciekawe ja bym to nazwała kocie łebki, moze kiedyś wypróbuję. Ale jak to ja zawsze przerobię nieco:D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam
I bardzo dobrze :)
UsuńJa też nigdy nie trzymam się
kurczowo przepisów :))
Pozdrawiam serdecznie :)
Przepiękne :-)
OdpowiedzUsuńAż ma się chęć na zrobienie samemu takich bułeczek :-)
:)))
UsuńRobione własnoręcznie
cieszą podwójnie :)
Wyglądają pysznie i pięknie :)
OdpowiedzUsuńJa dziś robię szarlotkę. Napatrzyłam się u Jasnej na pyszne jabłka pieczone :)
:*
Mnie też urzekły te pieczone jabłka :)
UsuńSzarlotkę bardzo lubię :))
:*