Figiel jest bardzo ciekawskim kotkiem.
Wiele czasu spędza przy oknie.
Podpatruje, obserwuje, śpi na parapecie.
Towarzysząc mu, można zauważyć wiele
ciekawych rzeczy:
piękne niebo,
samotną wronę,
a nawet wronę skłóconą z partnerem...:P
Od czasu do czasu pojawia się też
nasz czarny przyjaciel, który lubi
krzaki, gałęzie i zieloną trawkę :)
Tak sprytnie się ukrył, że trudno go dostrzec.
Dziś zaczyna się weekend :))))
Dobrego dnia wszystkim życzę :)
Jak to dobrze, ze juz piatek!!!
OdpowiedzUsuńPrzyjemnego weekendu wszystkim dwu i czworonogom!
Hura!
Usuń:)))
Miłego łikendu :*
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu :))
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńOkno to chyba dla niego taka Tv :-)
OdpowiedzUsuńCoś w tym rodzaju chyba :))
UsuńA, co to za czarnuch, co się ukrył, bo faktycznie nic nie widać, czyżby kot? Co prawda nie mam własnego, domowego kota, ale często bywam u bratanicy, która posiada miauczącego futrzaka. Młode to to jest i chciałoby zwojować świat. Do wojowania szczególnie upatrzył sobie moje ręce, na które rzuca się wielką miłością. Co mi się rany zagoją, robi nowe, tak o mnie dba :) Już nie wspomnę o roztarganych bluzkach, pozaciąganych spodniach. Nie sposób jednak się na niego gniewać, jego oczy to lek na całe zło :) On również uwielbia przesiadywać na parapecie, obserwować ptaszki i rzucać się w pogoń za kotem, który często przechadza się koło domu. Ile razy Rudi zaliczył szybę w balkonie, biegnąc do tego kota, ile razy próbował ją wydrapać, coby chociaż na chwilę pobyć z kolegą, nie zliczę. O polowaniu na ptaszki przy zamkniętym oknie nawet nie będę już pisać :) W każdym razie, gdy Rudi leży na parapecie i pozwala mi przy sobie być (bo gdy nie chce towarzystwa wali focha i idzie), to patrzymy sobie razem za okno, ja go miziam za uchem, a on cichutko pomrukuje. Uwielbiam te momenty, na miłość kota trzeba sobie zasłużyć i Rudi chyba coś do mnie czuje ;) Jak inaczej nazwać to maltretowanie mnie, ugniatanie moich nóg, zabieganie drogi i łaszenie się ile wlezie? Nie dla każdego taki jest, gdy jego domownicy są w domu, trzyma ich na dystans, jakby nie szuka kontaktu. Gdy jestem ja jest inaczej. Może to też dlatego, że ja zawsze porzucam mu skoczkę, którą wiernie przynosi w pyszczku, ponoszę go na rękach, pokażę to i owo, (ostatnio zupełnie przez przypadek pokazałam mu, że na lodówce też można poleżeć i od tego czasu Rudi tam zamieszkał, ku ogólnemu niezadowoleniu właścicieli - ups! Oczywiście się nie przyznałam, że to moja sprawka ;)), pomiziam, obetnę pazurki, umyję jego cztery litery, gdy trzeba, wyczeszę futro i w ogóle wymaltretuję go masakrycznie, kto to wie? Koty są idealne! Kiedyś i u mnie zamieszka jeden, albo nawet dwa, coby jednemu raźniej z drugim było - taki mam plan :)
OdpowiedzUsuńAle się rozpisałam, ale ja o Rudim mogłabym godzinami prawić. Również miłego weekendu :D
O kotach trudno przestać mówić,
Usuńjak już się zacznie :))))))
Serdeczności, Salanee :*
Tam jest taki czarny kotek :)
UsuńChowa się za krzaczkiem :)
Piękne ma widoki za oknem!:))
OdpowiedzUsuńDołączamy się do życzeń udanego weekendu!:))
Dziękujemy :)
UsuńJedna wrona - obrazona.... :)
OdpowiedzUsuńNa całego :)
Usuń